Mam wrażenie, że jesień w tym roku pojawiła się niepostrzeżenie. Wczoraj nie było, dzisiaj już jest i powoli zmienia wszystko wokół. Może nie jakoś radykalnie ale jednak jest inaczej.
Pomimo słońca, kolorów i błękitnego nieba i tak jestem zdania że tak pięknej jesieni jak w Polsce nie ma nigdzie indziej. Drzewa mieniące się kolorami odbijają się w oczach tęczą. A hiszpańską jesień lubię bardziej niż hiszpańskie lato - temperatury są bardziej przyjazne a padający od czasu do czasu deszcz wzbogaca świat zielenią i kolorami.
Oliwki nie mogą się zdecydować czy chcą być czarne czy zielone.
Pomarańcze prosto z drzewa smakują najlepiej więc korzystam z okazji póki mogę.
Jeśli chodzi o granaty to byłam przekonana, że wyjadłam wszystkie w okolicy. Okazuje się, że jednak nie.
Figa bez maku.
Żyj powoli, zauważaj różnice, dostrzegaj detale i ten cały makro-mikro-kosmos. Życie się dzieje tu i teraz, drugiego dzisiaj nie będzie a jutro to już nie to samo. Zwiększenie uwagi jest moim postanowieniem noworocznym bo pomimo tego że patrzę, przyglądam się, przystaję to i tak wiele mi umyka. Zbyt wiele. Chcę patrzeć i widzieć a nie tylko ogarniać wzrokiem.
Mam ciągły niedosyt patrzenia, obserwowania, podpatrywania i niegasnący apetyt na zatrzymywanie chwil. Nawet takich w których nic się nie dzieje. A czasem głównie takich.
Byłam świadkiem cudu narodzin. Wzruszona, zachwycona i zakochana w maluchach od pierwszych chwil. Niezmiennie zdumiewa mnie Matka Natura i te małe śliczności, które chwilę po narodzinach już stawiały pierwsze kroki a następnego dnia dokazywały z rodzeństwem i z kuzynami ze stada i biegały za mną i za Milą.
Z chęcią zabrałabym do domu. Ale nie zabrałam :). Za to odwiedzam codziennie, przytulam, całuję i przyglądam się jak rosną.
Mistrzyni w wynajdywaniu podziurawionych piłek i przynoszeniu ich do domu. Oraz w unikaniu patrzenia w obiektyw.
Pomimo jesieni nadal szukam odrobiny cienia.
Tak trochę bez ładu i składu dzisiaj ale pod koniec roku zawsze tak mam...